Paulina Mazurek – CEO w BEIT i Bitspiration Booster
Jak to jest pracować dla takich marek jak Google, Motorola, czy Allegro, a później zakładać swoje firmy? Co jest największym wyzwaniem, gdy firma dynamicznie rośnie? Jak “wietrzyć mózg”, gdy ilość tematów do ogarnięcia wydaje się przytłaczająca? Czego można nauczyć się na wolontariacie w Ghanie? O tym wszystkim opowiedziała nam Paulina Mazurek, współzałożycielka i CEO spółki inwestycyjnej Bitspiration Booster oraz BEIT – firmy, która specjalizuje się w opracowaniu algorytmów do rozwiązywania złożonych problemów obliczeniowych na komputerach kwantowych.
Twoja funkcja to pewnie mnóstwo wyzwań, problemów, pożarów, ale i możliwości.
Co Ci sprawia największą frajdę w Twojej roli? 🙂
Praca z ludźmi, którzy czują się odpowiedzialni za nasze projekty, są ekspertami w swoich dziedzinach i cieszą się z kolejnych wyzwań (i sami ich niezależnie poszukują :)). Chodzi tutaj zarówno o BEIT, jak i Bitspiration Booster, gdzie niejako w pakiecie z inwestycją spółki otrzymują nasze wsparcie w obszarach, w których potrzebują.
Po czym poznajesz, w jakiej kondycji jest Twoja firma? Np. że jest „dobrze” lub że musisz reagować?
W jakie dane patrzysz, jakie zachowania i inne rzeczy wychwytujesz?
Na właściwą kondycję firmy składa się kilka kwestii, wśród najważniejszych wg mnie są:
- samopoczucie zespołu (satysfakcja z pracy, dobra atmosfera w biurze),
- kolejne osiągane milestony i co za tym idzie (prędzej czy później)
- kondycja finansowa.
Ponieważ zarówno BEIT jak i Bitspiration Booster są startupami, które pozyskały unijne dofinansowania (szybka ścieżka i bridge alfa), sytuacja finansowa firm przedstawia się dobrze (co nie oznacza, że można zwolnić – nic bardziej mylnego – trzeba przyspieszyć, żeby zbudować mocne spółki, które będą się same utrzymywały po zakończeniu finansowania).
Milestony są dość łatwe w ocenie – ustawiamy je wspólnie i odhaczamy, co zostało zrobione. Tutaj mogą być pomocne narzędzia typu Trello, aczkolwiek często wystarcza zwykły Excel. Najtrudniej ocenić samopoczucie zespołu. W dużych firmach przeprowadza się w tym celu anonimowe ankiety, które w naszym przypadku odpadają z oczywistych powodów. Sporo interakcji wewnętrznych, częste różnice zdań, poważne wyzwania i odpowiedzialność, która za nimi stoi wymagają od ludzi pewnego rodzaju dojrzałości emocjonalnej. Zdarza nam się mocno dyskutować, ale zawsze staramy się opierać dyskusję na merytoryce. W tym miejscu część osób odpada – nie są w stanie przyjąć takiego sposobu pracy i komunikacji, dość mocno bezpośredniej.
Założę się, że Twoje wyobrażenia o Twojej roli na początku i dzisiejsze realia codziennej pracy są zupełnie różne 🙂 Co było dla Ciebie największym zaskoczeniem w pełnieniu Twojej roli, szczególnie w miarę jak firma rosła?
Przyznam się, że po pracy w korporacjach, mimo mojego wrodzonego control freak, marzyłam o pracy na własny rachunek. Wojtka, Witka, Andrzeja i Oskara znałam (w tej kolejności) „od zawsze” i miałam pewność co do tego, że zawsze będę mogła liczyć na ich wsparcie.
Jeśli chodzi o zaskoczenia, to funduje nam je zewnętrzne środowisko. Na początek biurokracja – KRS, urzędy skarbowe i instytucje pośredniczące, z którymi rozliczamy nasze granty. Zaraz potem nawał kwestii prawnych, z którymi nikt w naszych zespołach nie miał do czynienia na taką skalę (procesowanie ZASI przez KNF, umowy inwestycyjne, polityka inwestycyjna, etc).
W tych wszystkich miejscach rodzi się wiele absurdów na miarę Franza Kafki. I z jednej strony przyjmujemy je z humorem, z drugiej jednak śmiertelnie poważnie – mając świadomość, że każde opóźnienie naraża szanse startup’u.
Jakie są największe wyzwania w Twojej roli? Jak sobie z nimi radzisz? Co radziłabyś osobom, które chcą się przygotować do roli takiej jak Twoja?
Biorąc pod uwagę siłę zespołów, jakie zbudowaliśmy, trudno mi mówić o wyzwaniach w mojej roli. Śmiejemy się, że: „our org chart has cycles” – każdy bierze odpowiedzialność za sukcesy spółek i każdy ma prawo wpływać na decyzje i kierunek rozwoju firmy.
Patrząc jednak w przyszłość – największym wyzwaniem będzie zachowanie takiej struktury w sytuacji wzrostu firm. W korporacjach już wszyscy byliśmy i u nas podoba nam się bardziej, aczkolwiek jeszcze nikomu na świecie nie udało się zachować ducha startupowego w dużych przedsiębiorstwach.
Podobno dobry pracownik to skarb, a kiepski potrafi wyssać energię z firmy 😉
Jakie są dla Ciebie najważniejsze cechy nowo zatrudnianego pracownika i jak starasz się dbać o ich rozwój?
Zatrudnianie specjalistów do startupów jest trudne – chcesz mieć najlepszych ludzi, ale nie stać Cię na konkurowanie wysokością wynagrodzenia czy atrakcyjnością pakietów socjalnych z okolicznymi większymi przedsiębiorstwami i korporacjami. Dlatego szukamy ludzi, którzy są pasjonatami. Oni są gotowi podjąć ryzyko pracy w startupie, na gorszych warunkach finansowych, w zamian za pracę nad ciekawą technologią i perspektywę udziału w przyszłych i niepewnych zyskach. Takie osoby są niewiarygodnie zaangażowane w rozwój firmy, a motywacja wynikająca z zainteresowań jest najsilniejszą, jaką widziałam.
Oczywiście w zamian za to staramy się umożliwiać ludziom udział w konferencjach branżowych, szkoleniach, angażujemy ich także w życie lokalnych środowisk technologicznych, prowadzenie warsztatów, wykładów. Dużo też uczą się wzajemnie od siebie – ponieważ kilkoro z nas należy do grona ex-Googlerów, staramy się zatrudniać zgodnie z zasadą Google’ową – lepszych od siebie. To oczywiście oznacza, że obecni założyciele są najsłabsi w organizacji 😉
Ludzie są ciekawi, ile śpisz i czy poza rodziną wystarcza czasu na rozwój, aktywność fizyczną 🙂
Jakie są Twoje najważniejsze aktywności w ciągu tygodnia i ile czasu poświęcasz na nie w przeciętnym tygodniu pracy? Jak dzielisz czas między pracę z ludźmi, pracę w samotności, sen, aktywność fizyczną i rozwój?
Śpię zwykle 6-7 godzin i staram się tego pilnować, bo brak snu wpływa tragicznie na moje funkcjonowanie w ciągu dnia. Wyznaję zasadę, że efektywność mojej pracy będzie większa, jeśli pracuję krócej, kosztem dodatkowej godziny snu lub drzemki w ciągu dnia. Od kilku miesięcy regularnie trenuję, poprawiając kondycję ogólną i wytrzymałość. W moim wieku to ważny obowiązek 🙂 Poświęcam na to 2 godziny zegarowe w tygodniu, wieczorami, na zajęciach grupowych pod okiem wymagającej trenerki. Tutaj znowu zasada – mniej, a dobrze. I to w moim przypadku się sprawdza.
Dzielenie czasu na pracę z ludźmi i w samotności przychodzi dość łatwo – kiedy ktokolwiek z nas potrzebuje wsparcia w jakimkolwiek obszarze, otwarcie to komunikuje i przerzucamy się na wspólną pracę. Ponieważ większość z nas siedzi w jednym pomieszczeniu, to ciągle jest łatwe i naturalne. Z drugiej strony, jak mam zadania wymagające skupienia i odcięcia się od tzw. „szumu”, zamykam się w naszej kanciapie albo umawiam na pracę z domu.
Zobacz pozostałe wywiady z CEO i CTO
W cyklu wywiadów pojawili się również:
- Michał Śliwiński – założyciel i CEO w Nozbe – Lekcje produktywności wyniesione z roli CEO
- Piotr Bucki – współzałożyciel i współwłaściciel j-labs – Czego się nauczyłem o produktywności prowadząc własną firmę?
- Michał Sadowski – założyciel i CEO Brand24 – Od zera do 80 milionów w 7 lat
- Ola Pszczoła – założycielka i CEO BeeTalents – Jak przejść z „working hard” na „working smart”
- Jan Zając – współzałożyciel i CEO Sotrender – Czy doktorat z psychologii przydaje się w roli CEO?
- Paweł Gawliczek – CTO w Fru.pl – Work-life balance dzięki pasjom
Kiedy pracy robi się naprawdę dużo, „na powierzchni” trzymają nas rzeczy, które robimy odruchowo i bez myślenia. Jakie masz najważniejsze rytuały czy nawyki, które ułatwiają Ci bycie produktywnym długofalowo?
- Poranna kawa. Zazwyczaj wybieramy się na nią większą częścią zespołu i omawiamy również kawałki służbowe.
- Obiad. Tutaj też zwykle komplet, mamy okazję na spokojnie porozmawiać o kwestiach służbowych, wejść w buty współpracowników i wykazać się kreatywnością.
- Poobiednia kawa. Zwykle kontynuacja dyskusji obiadowej.
- Drzemka (co jakiś czas) – 15 minut.
- Internety – pobuszowanie po sieci i sprawdzenie ostatnich wydarzeń pozwala skutecznie zresetować mózg przed dalszą pracą.
- Gorzka czekolada – po południu, kiedy jeszcze trzeba coś dokończyć, a zaczyna brakować pary.
- Spacer – choćby na pocztę – przewietrzenie mózgu.
Po odliczeniu czasu na powyższe zostaje mi ok. 6h30 min efektywnej pracy w biurze.
Pracujemy zadaniowo, więc późne popołudnie – wieczór zarezerwowane mam dla rodziny, a potem zazwyczaj siadam jeszcze w domowym biurze do maili.
Jaka jest Twoja najskuteczniejsza metoda (jeśli jest!), żeby nie pracować za dużo, nie przeciążyć się, radzić sobie ze stresem i napięciem?
- Wymienione powyżej „przerywniki”
- Zajęcia fizyczne, które pomagają mi się zmęczyć do tego stopnia, że mózg chcąc nie chcąc poddaje się i odrywa od tematów służbowych;
- Wyjazd poza zasięg sieci (tak staramy się robić nasze służbowe offsites, gdzie mamy okazję porozmawiać o ważnych rzeczach, na które w świecie internetu i nawału maili nigdy nie mamy czasu).
Jakie są 3 najważniejsze książki, które przeczytałaś i polecasz innym?
- Stuart Diamond „Getting more” (sztuka negocjacji, które pozwalają obydwu stronom zyskać, wyjść z twarzą i szacunkiem)
- Adele Faber, Elaine Mazlish „Wyzwoleni rodzice, wyzwolone dzieci” (świetnie sprawdza się w sytuacjach służbowych również :))
- Terry Prattchet „Wiedźmikołaj” (ale również pozostałe książki tego autora – teoretycznie oderwane od rzeczywistości, jednak świetnie punktujące nasze ludzkie przywary; to książki, które bez względu na czasy, zawsze będą aktualne);
Jaka była najważniejsza lekcja, którą wyciągnęłaś z wolontariatu w Ghanie? Co się w Tobie zmieniło? Czy polecasz takie przeżycie wszystkim, czy tylko niektórym?
Takie przeżycie polecam absolutnie wszystkim. Z jednej strony znajdujesz się w rzeczywistości, którą znasz tylko z książek czy tv – ludzie mieszkający w lepiankach, noszący wodę w dzbanach z oddalonej o 0,5 km sadzawki, dzieci bawiące się oponami i sprawnie obierające mango maczetą, nie znające technologii. Z drugiej strony widzisz jak oni się tym życiem cieszą i nie tylko nie zazdroszczą Ci Twojego, ale jeszcze Ci współczują – bo musisz pędzić, żeby nadążyć za rzeczywistością, zarobić na kredyt, w który jesteś ubrany na 25 lat i poziom życia, do którego aspirujesz. A oni mają niewiele, ale to ich własność, za którą odpowiadają i jest im z tym dobrze. I to była jedna z najważniejszych lekcji. Ona też rzutowała na sposób, w jaki pomagaliśmy tym ludziom – nie wolno dawać za darmo – trzeba ich zaangażować w budowanie np. biblioteki, która będzie im potem służyła, za którą będą się czuli odpowiedzialni, bo to będzie ich własność.
Wielkie dzieki bo swietna seria z tymi wywiadami. Fajnie, ze jest pytanie o ksiazki.